Problem ze starymi grami polega na tym, ¿e zawsze osoba, która pozna³a je wiele lat temu i wi±¿e z nimi mi³e wspomnienia, potrafi niesamowicie przekoloryzowaæ faktyczny wygl±d i klimat danej produkcji. Nie inaczej jest z pierwsz± w ogóle Castlevani±, o której pisywa³em ju¿ w swoim ¿yciu wcze¶niej i, gdy spojrzê na to z dzisiejszej perspektywy, nie mogê siê oprzeæ wra¿eniu, ¿e nigdy nie by³em wobec niej w pe³ni szczery. My¶l±c nad rozpoczêciem tego tekstu doszed³em jednak do wniosku, ¿e... tym razem tak¿e mi siê to nie uda...
Niech no ja tylko dopadnê tego
go¶cia od nieruchomo¶ci!
… postaram siê jednak trzymaæ wyobra¼niê oraz wspomnienia na wodzy i przedstawiæ Wam, jaka ta gra jest naprawdê, a nie jedynie, jak wspominam j± po latach.
Jak ju¿ jednak wspomnia³em – tak do koñca siê nie da... wiêc najlepiej zacznê od „pocz±tku”. To dziêki tej grze powsta³ CastleKeeper's Chronicles, a wiêc serwis, z którego zasobami w³a¶nie siê zapoznajecie. Castlevania by³a jedn± z moich ulubionych gier podczas moich piêcioletnich woja¿y na Pegasusie (g³ównie w USA znanym wtedy jako NES). Cartridge pochodzi³ z wypo¿yczalni, tak wiêc mój kontakt z ni± by³ rzadki, acz je¶li ju¿ do niego dochodzi³o – z pewno¶ci± do¶æ intensywny.
Gra dzia³a³a na wyobra¼niê – kilka pierwszych chwil wystarcza³o, aby dopowiedzieæ sobie, ¿e bohater wchodzi do zamku, który nale¿y do nikogo innego, tylko Draculi, a jego celem jest ten¿e w³a¶nie jegomo¶æ. W naszym kraju ma³o kto w ogóle my¶la³ wtedy o czym¶ takim, jak instrukcje do gier na „Pegaza” (pytanie „sk±d bior± siê te wszystkie gry?” tak¿e szczególnie nie nawiedza³o m³odej g³ówki – o s³odka naiwno¶ci), wiêc o takich detalach, jak to, ¿e ów bohater zwie siê Simon Belmont, dowiedzia³em siê dopiero wiele lat pó¼niej. Podobnie zreszt± jak o tym, ¿e na pierwszej czê¶ci seria siê nie skoñczy³a, który to moment wspominam, jako bodziec do powstania CK (a trylogia na GBA by³a ju¿ wtedy kompletna, je¿eli mnie pamiêæ nie myli!).
Sami wiêc widzicie – wspomnieñ nie da siê odgoniæ od tak sobie. Sama gra za¶, na tle innych, wyró¿nia³a siê przede wszystkim klimatem – by³a mroczna, które to wra¿enie potêgowa³o umiejscowienie akcji w pe³nym potworów zamku. Od strony mechaniki nie ró¿ni³a siê znacznie od innych platformówek – kierujemy postaci± po ekranie, za pomoc± broni, w tym przypadku magicznego bata, niszczymy przeciwników, a na koñcu ka¿dego poziomu musimy pokonaæ bossa. Nie brzmi za specjalnie? Dobrze, przyjrzyjmy siê jej bli¿ej.
Pora na konkrety
Gra podzielona jest na kilka etapów, z czego ka¿dy z nich – na kilka mniejszych sekcji, poprzedzielanych drzwiami. W razie ¶mierci bohatera to w³a¶nie przy nich siê odradzamy. Ilo¶æ prób jest jednak ograniczona – po utracie wszystkich „¿yæ” musimy wróciæ siê na pocz±tek aktualnego etapu, ale warto wiedzieæ, ¿e mo¿emy to robiæ nieskoñczenie wiele razy. Szkopu³ w tym, ¿e twórcy zaserwowali nam niezwykle podkrêcony poziom trudno¶ci, który w przypadku pierwszej Castlevanii sta³ siê ju¿ niemal¿e legendarny. Ukoñczyæ tê grê, to jakby wznie¶æ swoje umiejêtno¶ci na kolejny poziom wtajemniczenia. Maj±c mniej ni¿ dziesiêæ lat doszed³em do ostatniego z ostatnich bossów, co nawet dzisiaj wydaje mi siê mocno nieprawdopodobne, ale pocieszam siê, ¿e mimo wszystko go nie pokona³em – by³em jednak choæ trochê normalny...
Okna i pod³ogi zaprojektowane z dba³o¶ci± o wygodê u¿ytkownika |
A w najwy¿szej wie¿y mieszka piêkna królewna... |
Ale wróæmy do konkretów – na czym ów poziom trudno¶ci polega? Poczynaniami Simona kieruje siê do¶æ topornie – bohater co prawda poprawnie reaguje na nasze komendy, ale jego ruchy, jak np. niemo¿no¶æ zmiany kierunku lotu po wykonaniu skoku czy nieco powolne poruszanie siê, sprawi³y, ¿e nale¿a³o doj¶æ do niema³ej wprawy, aby móc efektywnie graæ. Poza tym, co równie wa¿ne, nale¿y nie tylko umiejêtnie dobieraæ arsena³ do sytuacji, gdy¿ etapy i przeciwnicy testuj± nas bez lito¶ci na ka¿dym kroku, ale tak¿e niezgorzej siê nim pos³ugiwaæ. Na marginesie mo¿na do tego jeszcze dopisaæ, ¿e Castlevania to typowa dla tamtego okresu „pamiêciówka”, a wiêc gra, w której powodzenie w znacznej mierze polega na dobrej znajomo¶ci poszczególnych plansz. Wi±¿e siê to naturalnie z konieczno¶ci± przechodzenia jej wci±¿ na nowo, je¿eli napotykane „niespodzianki” okaza³y siê dla naszego bohatera „zbyt ¶miertelne”.
Wspomnia³em o arsenale – bohater poza batem, którym mo¿e atakowaæ na wprost (podczas kucania pole ra¿enia przechodzi ni¿ej), potrafi pos³ugiwaæ siê kilkoma innymi broniami, które zwyk³o siê nazywaæ „dodatkowymi”. S± to sztylety, buteleczki wody ¶wiêconej, topory, greckie krzy¿e (pe³ni±ce rolê bumerangów) czy zatrzymuj±cy czas na kilka sekund magiczny zegarek. Oczywi¶cie wprawny ³owca wampirów powinien tak¿e zwracaæ baczn± uwagê na inne przedmioty, jak ulepszenia bata (zwiêkszaj±ce jego zasiêg i si³ê), mikstura niewidzialno¶ci, a tak¿e niszcz±cy wszystkich przeciwników na ekranie krzy¿. Krusz±c niektóre ¶ciany mo¿na tak¿e napotkaæ lecz±ce nasze obra¿enia miêso (znane w¶ród fanów jako „wallmeat”), co jest o tyle wa¿ne, ¿e wiele napotkanych maszkar po dotkniêciu znacznie os³abia bohatera, a pe³ne uzdrowienie uzyskujemy dopiero po dotkniêciu kuli, pojawiaj±cej siê po pokonaniu bossa. Dodatkowe „¿ycie” mo¿emy za¶ otrzymaæ za pewn± ilo¶æ zdobytych punktów. Najwiêcej dostajemy ich za zabicie kilku przeciwników pod rz±d jedn± broni± dodatkow± lub za zdobyte skarby – worki z pieniêdzmi, przedmioty ze z³ota itp. Znalezienie niektórych z nich to niez³e wyzwanie.
Nie mam klaustrofobii, nie mam klaustrofobii, nie mam... |
Chyba jaki¶ zjazd rodzinny |
Z broniami dodatkowymi wi±¿± siê jeszcze dwie wa¿ne rzeczy. Po pierwsze – do ich u¿ywania potrzebujemy serduszek, które wypadaj± ze ¶wieczników lub pokonanych przeciwników. Po drugie za¶ – gdzieniegdzie znale¼æ mo¿na „mno¿niki”, dwukrotny i trzykrotny, które umo¿liwiaj± u¿ycie danej broni tak± w³a¶nie ilo¶æ razy jednocze¶nie, bez konieczno¶ci czekania, a¿ jej efekt graficzny zniknie z ekranu. Nale¿y jednak uwa¿aæ, gdy¿ raz podniesiona broñ dodatkowa automatycznie zastêpuje poprzednio posiadan±, pozbawiaj±c nas jednocze¶nie zdobytych mno¿ników.
Niez³a kryjówka Z³a
Napotykani w zamku s³u¿±cy pana ciemno¶ci to nietypowa mena¿eria. Nie brakuje tutaj o¿ywionych magi± szkieletów, zombie czy ciê¿kich zbroi. To wszystko jednak bu³ka z mas³em – w trakcie wêdrówki szczególnie irytuj±ce bêd± lataj±ce g³owy Meduzy (z wê¿ami zamiast w³osów) oraz skacz±ce jak oszala³e Garbusy (Hunchback). S± tu tak¿e wodne stwory podobne do ludzi (Fish Man), ko¶ciane wie¿yczki strzelnicze (Dragon Skull Cannon), czy tak nieodzowny element strasznego zamczyska, jak duchy i krwio¿ercze nietoperze.
Dziwne, nie spodziewa³em siê
³ódzkiego pogotowia...
U tych z lotnictwa zawsze
wszystko dzia³a jak w zegarku
Same etapy wykonane s± starannie, tak pod wzglêdem designu, jak i graficznie. Przed wej¶ciem do wielkiego holu musimy przej¶æ przez dziedziniec, w samej budowli zwiedzimy blankowane mury, jaskiniê pod zamkiem, salê tortur... wyobra¼ni twórcom nie brakowa³o. Ciekawym pomys³em jest tak¿e niewielka wie¿a zegarowa, przez któr± przejdziemy zmierzaj±c w stronê sali tronowej. Graj±c nie ma jednak czasu przygl±daæ siê widokom – bez przerwy co¶ siê dzieje, przeciwnicy pojawiaj± siê czasem z obu stron jednocze¶nie, a niekiedy ich nap³yw jest nieograniczony, wiêc umiejêtne ratowanie siê ucieczk± tak¿e jest w cenie. Nale¿y tak¿e uwa¿aæ na liczne bezdenne przepa¶cie, w które mo¿emy wpa¶æ nie tylko przez nieuwagê, ale tak¿e wepchniêci przez przeciwnika – bohater zostaje odepchniêty do ty³u po trafieniu.
Co w tym takiego niezwyk³ego?
Wspomnia³em o starannej grafice, ale muzyka to ju¿ zupe³nie inna bajka – wpadaj±ce w ucho motywy przyci±gaj± do gry od pierwszych chwil. Bez w±tpienia jest to jedna z tych gier, które mo¿na w³±czyæ przynajmniej po to, aby jej jeszcze raz pos³uchaæ. A jest czego - Vampire Killer, Wicked Child czy Heart of Fire to prawdziwe pere³ki, którym nie sposób siê oprzeæ.
Najwiêksz± bol±czk± gry jest jej niesatysfakcjonuj±ce zakoñczenie, w porównaniu z wysi³kiem, jaki trzeba w³o¿yæ, aby ten tytu³ uczciwie ukoñczyæ. Z pewno¶ci± nie ruszy to wiêkszo¶ci dzisiejszych Graczy, którzy na pewno korzystaæ bêd± z opcji zapisu stanu gry w dowolnym momencie na emulatorze – ca³o¶æ mo¿na spokojnie przej¶æ w mniej ni¿ godzinê. Gdyby jednak znalaz³ siê ¶mia³ek chc±cy „masterowaæ” j± jak za starych, dobrych czasów, to z pewno¶ci± spêdzi przy niej du¿o wiêcej czasu.
Stara³em siê opisaæ, jak gra faktycznie wygl±da, a nie – jak j± pamiêtam. Powstrzyma³em siê tak¿e przed jednym – wspominaniem, jak mocno wp³ynê³a ona na nastêpne czê¶ci serii. Do dzisiaj przetrwa³y takie nietypowe elementy jak bat czy niszczenie ¶wieczników (i innych ¼róde³ ¶wiat³a), wielu przeciwników jest wzorowanych na zawartym tu pierwotnym sk³adzie itd. Dodajmy do tego liczne nawi±zania, ¶cie¿ki d¼wiêkowe inspirowane zawartymi tu motywami, a tak¿e masê fanów na ca³ym ¶wiecie, którzy tworz± rysunki, remiksy, opowiadania i rok za rokiem dostaj± kolejne Castlevanie – ju¿ od przesz³o dwudziestu lat!
Seria jest nieca³e dwa lata starsza ode mnie, mo¿na wiêc powiedzieæ, ¿e starzejê siê razem z ni±. Sentyment zobowi±zuje mnie do podsumowania tekstu w ten oto sposób – pierwsza czê¶æ Castlevanii to dzisiaj ju¿ prawdziwa legenda! Dla osób uwa¿aj±cych siê za wielbicieli 8-bitowych klasyków – wstyd nie znaæ!
A ja jak zwykle nie wzi±³em
aparatu...
Na plus
- dzi¶ to ju¿ uosobienie oldschoolu;
- poziom trudno¶ci stanowi spore wyzwanie;
- ciekawe bronie dodatkowe i inne przedmioty;
- klimatyczni przeciwnicy, bossowie i lokacje;
- staranna grafika i wpadaj±ca w ucho muzyka.
Na minus
- poziom trudno¶ci dla wielu osób zbyt wysoki, wrêcz frustruj±cy;
- kierowanie bohaterem wymaga sporej wprawy;
- gra to w znacznej mierze typowa „pamiêciówka”;
- podniesienie nowej broni dodatkowej automatycznie usuwa star±;
- niesatysfakcjonuj±ce zakoñczenie.
Werdykt CastleKeepera:
|
-/10 |
Podsumowanie
Klasyk, legenda lub po prostu - dobra gra. Wci±¿, mimo up³ywu lat, potrafi dostarczyæ rozrywki, a ju¿ na pewno sporego wyzwania, co w dzisiejszych czasach w¶ród gier jest rzadko¶ci±. Oprawa audiowizualna straci³a swój dawny blask, ale zachowa³a klasê i klimat. Nie ¶miem wystawiæ tej produkcji konkretnej oceny - ¿ywiê do niej zbyt du¿y sentyment, aby wyraziæ go za pomoc± jakiejkolwiek skali. Kto by pomy¶la³, ¿e gra inspirowana starymi filmami grozy oka¿e siê tak wielkim sukcesem...
Informacje dodatkowe | ||
UWAGA! Wszystkie poni¿sze informacje proszê traktowaæ jako potencjalnie zdradzaj±ce sekrety gry! Je¿eli nie ukoñczyli¶cie czê¶ci serii, której one dotycz± to przegl±dacie je na w³asn± odpowiedzialno¶æ!
|
||
FABU£A
|
||
EKWIPUNEK
|
||
ZAMEK
|
||
INNE
|
||
Recenzje | |||
Poni¿sze adresy pomog± Wam poznaæ opinie ró¿nych osób na temat tej czê¶ci serii. Je¿eli znacie inne warte przeczytania recenzje dajcie mi znaæ, a z chêci± umieszczê je na tej li¶cie. Pamiêtajcie, ¿e teksty te mog± (aczkolwiek nie powinny) zawieraæ spoilery!
|
|||
OPINIE ZZA MURÓW
|
|||
Jêzyk: Polski
|
Ocena: Brak
|
||